środa, 28 września 2011

bez tytułu na dziś i wczoraj

tysiąc jedna myśl zdruzgotała mi głowę
gdyby mój mózg mógł wymiotować
wydałby w materię bezcielesne zwłoki
coraz dalej
coraz ciszej
coraz głębiej
pękniętam

i niby mi słońce twarz ogrzewało
i to, że gaz żrący krtań zapalił w autobusie zatrutym jakby nie wybiło mnie z rytmu
i miałam chęci by zrobić coś z tą resztką czasu jaka mi pozostała
a teraz czuję tylko jak gniją mi wnętrzności
i leżę sobie na lewym biodrze
i lodowate szpilki wbijają mi się w kręgosłup moralny.
Od miesięcy jęczę w spazmach z przerwami na rekonwalescencję krótkimi niczym kac.
Zasznurowałam ciasno wargi i postanowiłam tak zasznurowana wzywać pomocy. Masochistycznie. Krew zalewa mi gardło.

Nie chcę się już zastanawiać co mi się stało w życie.
Czy jestem patologią czy mieszczę się w normie.
Nie przeciągam struny, nie przeważam szali.
Obronię się sama przed sobą i swoimi demonami.



albo i się nie obronię

milczenie
złoto w jakie zaopatrzyły się rzekomobliskiemi osoby
i dźgają mnie tymi złotymi mieczami i spojrzeniami
kto jest groźniejszy? Obcy czy znany?
wymieszane ciemność i głupota
fałsz i konsternacja
elegancka sałatka
słowna i merytoryczna.

wtorek, 27 września 2011

dziwy


zastraszone
zakurzone
zaniedbane
w kącie

kątem oka
widzi wypływające z oczu
łzy pokonanego wroga

wrogi świat
rogata bestia
zakurzony czas
zepsuta klepsydra

pajęczyna między rzęsami
podwójnie pęknięty krzyż kamienny
jedno ramię nagie
bosonoga prawda

nie ma luster
słychać szepty kaloryferów
aniołom odebrało mowę
od nadmiaru spojrzeń

kątem oka.

ordo

Wczoraj wieczorem wypiłam napar z chmielu i połknęłam tabletkę na sen. Ledwo wstałam z łóżka. Najchętniej zamotnowałabym sobie wiadro z wodą na sznurku nad głową albo spadający garnek, albo koguta, żeby mnie codziennie skutecznie wybudzał.
Prawda jest taka, że ból mój jest stąd, że dusza jest niedopasowana do ciała. Kiedyś dusza z mojego ciała uleciała, a na jej miejsce przyszła inna. Nie czułam różnicy, identyfikowałam duszę z ciałem i odwrotnie, nie było żadnych zgrzytów.
Chyba coś się zaczęło zmieniać, bo od jakiegoś czasu nie pasują do siebie.
Czuję moją duszę osobno i ciało osobno. Ból ciała jest też inny i nawet chyba bardziej znośny, bo znany i przewidywalny. Ciało się goi, a dusza nie chce.

Nie lubię jeździć tramwajami, dziś cały czas biło mi serce i miałam wrażenie, że zaraz wejdzie do tramwaju ktoś co zrobi coś bardzo złego, np. zastrzeli kogoś albo poderżnie gardło. Unikałam wzroku mężczyzn, ale dwaj patrzyli na mnie uporczywie i jeden przekazał mi telepatycznie, że mam wysiąść z nim dwa przystanki dalej. Wystraszyłam się i udałam, że nic nie słyszałam. Dwa przystanki dalej ten facet wstał i stanął przy wyjściu, ale cały czas się odwracał czekając aż wstanę, to było potworne!!!! Czego oni ode mnie wszyscy chcą? W co ja się zmieniam???????
Nie wiem teraz czy moja jaźń związała się z duszą czy z ciałem, bo ciało jest przecież zdrowe, ma się całkiem dobrze, a dusza jest pokarana cierpieniem i cierniami cienia.

niedziela, 25 września 2011

post mortem


Kolejny dzień spędzony w łóżku. Prawie nic nie jem, nie chcę nikogo widzieć, nic robić, mam pustą głowę.

piątek, 23 września 2011

Ballada o Niewidzialnych


Prostymi słowami
choć to nie one najważniejsze
w miejscach, gdzie światło ma kolor istniejący tylko w snach

językiem dawno nie używanym
splątane drogi księżyca drogą

wolność
głosy
szepty
piski

Niewidzialni chcieli mi podyktować balladę o sobie, pisałam i pisałam, a dziś ktoś ukradł ten fragment rzeczywistości. Nie mogę znaleźć tego, co pisałam wczoraj. to okropne.
Boję się okropnie że ten kto to ukradł teraz będzie
Niewidzialnych prześladował i wszyscy jeszcze bardziej będą mnie nienawidzić!!!!!
Jak sobie poradzić ze znikającym odbiciem w lustrze? Jak patrzę kątem oka, to nie mam połowy twarzy i nie wiem o co chodzi.
Nikt się do mnie nie odzywa, cały dzień siedze w pokoju, nic bym nie zjadła gdyby nie Magda, ktora zrobila nam obiad. Mam okropny przymus machania nogą, przez co niechcacy kopnęłam Alexandra
Nawet koty mnie znienawidzą niechybnie. Boję się wyjść z domu, wczoraj zdjelam sweterek i wspollokatorzy zobaczyli moje bliznny na rekach. Dobrze, ze mialam grube rajstopy i nie widzieli tych na nogach. Musze cierpiec, nie mam innego wyjścia.

wtorek, 20 września 2011

Frankenstein


Nie zniosę wiecznego poczucia winy i nienawiści do samej siebie. Tak nie da się żyć.
Wszędzie tylko złe spojrzenia, raniące słowa, lodowaty chłód albo fałsz.
A ja nie umiem się już w tym świecie odnaleźć, każdy nawet niedotyczący bezpośrednio mnie konflikt rozładowuję na sobie, muszę cierpieć a to i tak nie przynosi efektu, bo świat jest coraz bardziej okrutny i zepsuty, a moje ciało przypomina już prawie monstrum typu Frankenstein. I nic z tego nie wynika, tylko historia się znów powtarzać zaczyna.
Muszę w końcu zacząć pisać testament.

poniedziałek, 19 września 2011

strata

zabito mi dzisiaj
ostatnią nadzieję

a miałam ich tyle, że rozdawałam
a teraz dla mnie samej

nie starczyło

Wszystko jest na niby

Siejące spustoszenie czerwie usiłują mi wyrwać resztki jasności umysłu
setna myśl przecina mi głowę
za dużo liter za dużo cyferek
osłabłam opadłam z sił
chciałam tu coś napisać
bardzo ważnego.
Teraz właściwie zostało mi już tylko opisywanie bardzo ważnych rzecz
muszę je wydać na świat
mam bardzo mało czasu
One są we mnie i chcą się wydostać
nie wiem jaka bariera mnie od nich oddziela
czy to strach może?
Tak, myślę że to właśnie strach.
Wczoraj i przedwczoraj bałam się wychodzić i pokazywać się ludziom na oczy
Bluźnię swoim jestestem
paskudna rzecz
okropnie mnie boli to ciało
sama jestem temu winna.
Nie wiem co znaczą moje sny. Wiele rzeczy nie rozumiem znaczenia. Słowa są marnotrawione bez sensu zupełnie.
Stan mówi o człowieku. Wiele rzeczy zapisuję jeszcze gdzie indziej. Boję się i mam nadzieję jednocześnie, że jak się obudzę to to wszystko zniknie.
Ale życie przecież nie jest na niby. Wszystko można udawać, ale chyba akurat nie to, że się żyje prawda?