poniedziałek, 28 listopada 2011

po co mi cisza?


otóż:
po co mi cisza?
okna otwarte
oczy otwarte
cisza nie istnieje!

wyjdźcie, zaszeptaliście mi całą przestrzeń życiową
pora wreszcie powiedzieć coś na głos?

setka myśli na sekundę
zrobiłam dziś coś, czy dalej trwam bezczynna?

zgubiłam coś lub kogoś?

najbezpieczniej mi wśród własnych
okien
luster
widoku które odbijają

dziś uświadomiłam sobie, że tuż po każdej przeprowadzce
pierwsze, co robię, to zapełniam ściany

by nie czuć się jak w kolejnej


przechowalni

niedziela, 27 listopada 2011

nienasycenie

Złośliwy demon rzucił na ludzkość klątwę nietrwałej miłości.
Nie może być inaczej.

Miłość cierpliwa, łaskawa, wieczna, nie unosi się pychą, nie szuka poklasku, nie zazdrości.
Taka miała być miłość w pierwszym, doskonałym, boskim szkicu.
I co się stało?
Człowiek wszystko spierdolił?

Wcześniej mi się wydawało, że cierpię z powodu samotności.
Lepiej jest już być nieszczęśliwą samej niż nieszczęśliwą przy boku bliskiej osoby, od której dzieli mnie milion lat świetlnych.


Miłość niecierpliwa, pożądliwa, zazdrosna jest.
Unosi się pychą, dumą i wybujałym ego.
Uderzy w twarz i zrówna z ziemią, zasiewając uprzednio ziarenko wstydu.
Bój się i na klęczkach oczekuj kary, bo nie znasz dnia ani godziny
kaźni
Potopione dzieci z miłości, duszą się w spermie wyrzuconej na twarz.
Czułe porno z zamkniętymi oczami, ciało znane na pamięć, dusza zimna jak lód.
Pieszczoty zostawiają siniaki
Pocałunki pochowane po kątach drżą ze strachu, że je ktoś odnajdzie
Ciemno
zimno
romantycznie.

piątek, 25 listopada 2011

antichrist


Dobre wspomnienia kłują czasem tak samo jak te złe.
Są takie chwile, kiedy wolałabym nie pamiętać, nie zapamiętywać. Nie myśleć.

Mogłabym mieszkać z kotami i wilkami w jakiejś górskiej, leśnej głuszy w chatce z bajki o Jasiu i Małgosi. Pisać i malować, rąbać drewno, chodzić na grzyby, grać na pianinie, choć nie umiem,oswajać kruki, zdziwaczeć, zdziczeć i oszaleć w samotności na własne życzenie.
Mogłabym być wolna i szczęśliwa w ten sposób.
Czysty egoizm: nikogo nie kochać, przez nikogo nie cierpieć i nikomu nie zadawać bólu. Nie pamiętać o niczyich urodzinach i nie obchodzić swoich, za nikim nie tęsknić, o nikim nie marzyć, o nikogo się nie troszczyć.
Umrzeć i śmiercią nikogo nie zranić.

wtorek, 22 listopada 2011

Dusza na wierzchu



a wewnątrz duszy ciało.

(o zgrozo)

ból-przyjaciel podstępem odbiera mi rozum
zapadam się w obce myśli

odrętwienie

obnażona do kości
do bólu naga
odbyłam podróż bez biletu powrotnego
na tamtą stronę siebie

i
ze zdziwieniem odkryłam
mechaniczne serce

i jego przestarzałe trybiki zapomniały jak się gra melodię życia
fałszują więc, grają ze słuchu
już mnie irytuje ciągłe nakręcanie i powtarzanie sobie
'wszystko będzie dobrze'
każde płuco oddycha innym powietrzem
każde oko ogląda inną przestrzeń
tak jak każdy włos ma inną długość
JESTEŚ SOBIE STEREM I OKRĘTEM
ale kapitan wypadł za burtę ha!

kupiłam wystarczającą ilość tabletek
by już nie odczuwać tak dotkliwie obnażonych tkanek.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Lady Fear



Czego się boisz?
tak najbardziej na świecie?

cieni
duchów
pająków
ciemności
taty
mamy
wojny

siebie
ludzi
spojrzeń
fatamorgany
uderzenia zębami w twardą powierzchnię
życia



Uciekam daleko
na wspak, potykam się o cudze spojrzenie
trzask!
potrzaskałam się.
Gapię się tępo w okno tramwaju i myślę, że jeśli zasłonić twarz włosami, to nikt nie zauważy tony łez zatapiających mi gardło i pokaleczone wargi.
Ale wszyscy szepczą moje strachy. Wolę nie odwracać wzroku od jakże interesującej mnie SZYBY.
Zajęłam głowę nierealnymi marzeniami o tym, że kiedyś nie będę musiała się bać.
Pomogło.

niedziela, 20 listopada 2011

scary monster


połamane

skrzydła
paznokcie
zęby

dusza

Uderzyłam ustami w piwniczny stół
polała się krew
straciłam spory fragment reprezentatywnej jedynki i resztki godności.
kapiąca krew, mój lament i swój widok w lustrze: zakrwawiona twarz, rozcięta warga, braki w uzębieniu...

Wczorajszy dzień mógł wyglądać zupełnie inaczej.
A ból psychiczny przeszywa mi czaszkę. I tylko w snach na chwilę znalazłam ulgę.

Łykam łzy na zmianę z alkoholem.

Jestem bezbronna, moje przerażające drugie JA nieustannie mnie atakuje. Obraża.
Przezroczysta ektoplazma, wypełnia drugi i trzeci plan.

A na pierwszym ja-potwór.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Życie to gra


Wszystko mnie boli. Sesja się udała, choć moim zdaniem za dużo było modelek, za mało miejsca i światła za mało.
Żaden ze mnie fotograf, ale udało mi się uchwycić kilka ciekawych kadrów.
Było ciekawie, może trochę smutno, dziwne zawsze mi się wydawało, ze sesje zdjeciowe to zabawa. I jeszcze taka sesja: przebieranki, udawanie, gra w karty, kieliszki, fortepian, pusty klub... A tu zdziwienie. Czułam presję, że powinnam fotografować wszystkich, podczas gdy miałam wrażenie, że niektóre dziewczyny nie chciały być fotografowane (sic!). Może to było tylko moje wrażenie, nie wiem. Efekty jednak są zadowalające. Zdjecia może nie są profesjonalne, ja przecież się na tym nie znam, ale kilka kadrów jest interesujących. Oddają zupełnie inną atmosfere. I o to chodziło.
Po sesji poszliśmy na pizzę i piwo do Dragona. Już wcześniej tam byliśmy czekając na dziewczyny ubierające się w wielkie suknie z halkami szyte przez Lucynę. Przed moimi oczami siedział chłopak z czapką na głowie, któremu tatuaże ozdabiały ręce i szyję. Po powrocie do Dragona okazalo sie, ze ów pan dalej tam jest. On i jego koledzy. Nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z okazji do zawiązania znajomości z trzema fanami R+. Wieczór spędziłam w towarzystwie Żaby, Saszy i jego dwóch kolegów. Pan z tatuażami pochodził ze Szkocji, nie pamiętam jego imienia. Sasza to Słowak, a trzeci pan w dreadach do ziemi prawie - Szwed. Dziwne towarzystwo, ale wesołe. Wróciłam z Żabką, taksówką, o 2 w nocy. Zaspałam do pracy, wzięłam urlop, ale nie żałuję. Jak zwykle. Przecież pozytywnych rzeczy żałować nie należy.

Special thanks to:
Marek (za wyciągnięcie mnie z domu), Lucynka (za organizację sesji), Agnieszka "Żaba", za towarzystwo i pomoc w powrocie do domu, Sasza (za bycie totalnym słodziakiem, nie będziesz mnie raczej pamiętał, chociaż może...).

niedziela, 13 listopada 2011

audience


Przemeblowałam sobie pokój.
Poprzestawiałam, wywróciłam do góry nogami
i do góry brzuchem.
Portret Alkazza wrócił do łask.
Zapełniam pustkę ściany dziwnymi malowidłami.

Idę dziś robić zdjęcia. Nie wiem czy się odnajdę w innej rzeczywistości niż ta tutaj, 4 ściany słuchające miauczenia kotów i mojego śpiewu. Tak, śpiewam do siebie, bo to mniej dziwne niż rozmawianie na głos z aniołami.

Najchętniej zostałabym w tym moim małym azylu wydrapanym przez koty.

mrrrmrrrrmrrrrmrrrrmrrrr

piątek, 11 listopada 2011

dlugie minuty w oczekiwaniu na bukiet pożegnań


nie do twarzy jej ze smutkiem
z uśmiechem też nie

długie minuty w hurtowych ilościach przepływają gęstą smołą i doczołgały się już do wieczora

Czytam magazyn psychologiczny. Rzecz o dobieraniu się w pary: "Bliskość prawdziwa,nie ta wyłącznie seksualna jest towarem wrecz deficytowym". Mhm, a bliskość nieprawdziwa to ta, gdy inny człowiek za bardzo przysunie się w tramwaju, bądź zwiedziony pozorną atrakcyjnością obudzi się nazajutrz obok w łóżku?
Sytuacja powinna się powtórzyć, bo żeby nie uchodzić za pannę 'na 1 raz' aranżujesz kolejne spotkanie...ze śniadaniem rzecz jasna.
Czytam dalej: "przeciwieństwa się przyciągają 'exotic becomes erotic'
empatia, złość, para na rafie, konflikty, szczęście
itd. Należy szukać osób empatycznych, panujących nad sobą. Wystrzegać się narcyzów, despotów i emocjonalnych wulkanów. Żyjemy w kulturze, gdzie posiadanie atrakcyjnego partnera decyduje o naszej wartości. Człowiek samotny jest człowiekiem z gruntu wybrakowanym, wręcz BEZWARTOŚCIOWYM .

Jeszcze mi bardziej pusto. Chce mi się wymiotować.
Mentalnie zwymiotowałam wszystkie swoje roszczenia wobec życia. Nie mam na nie recepty ani żadnego logicznego argumentu by je kontynuować. Robię to chyba z lenistwa i strachu przed koniecznością podjęcia decyzji: co dalej?
Otóż: nic.
Mści się na mnie karma. Anioły milczą, słyszę już tylko podszepty bytów, których nie umiem nazywać. Same sobie nadały imiona: Lęk, Cisza, Chichot. Szum w uszach staje się nie do zniesienia. Przespałam pół dnia, trudno będzie zasnąć bez 'wspomagacza'. Nie mam już minaseryny ani nawet piwa.
Cóż...
Podbiję serce mojego wroga, skoro przyjaciele mi mówią, że serc nie mają...

czwartek, 10 listopada 2011

unloved


Las, stare dworki, historie o duchach, trochę alkoholu, praca, sielanka, tańce i przebieranki. Chalin, wyjazdowe warsztaty.
Wszechobecne krakanie kruków, wczorajsza mgła, sen bijący skrzydłami w czaszce tak mocno, że czuję go do tej chwili. Boli mnie kręgosłup. Przedźwigałam się trochę. Asia nie jest najlżejsza, ale w końcu jechałam tam m.in dla niej.

Powrót do rzeczywistości zabolał wizją spędzenia długiego weekendu w samotności, w zakorkowanym, brudnym mieście.

Chciałabym teraz nagle zamieszkać w takiej leśnej głuszy. Zaszyć się. I żeby mnie nikt na siłę nie wypruwał.
Tak bardzo brakuje mi kogoś bliskiego...
Bliskiego po-prostu. Kogoś, komu można opowiedzieć sen, kogoś kto opowiada ci tą samą historię setny raz, a ty słuchasz bez cienia zażenowania, kogoś, kogo nie trzeba przepraszać za to, że się za bardzo otworzyło.
To już nie jest tylko uwierająca tęsknota.
Ignorowanie własnych potrzeb owocuje kolekcjonowaniem bezsensownych, seksualnych doświadczeń, niepotrzebnych rozterek i trwaniu w poczuciu bycia niegodną jakichkolwiek pozytywnych uczuć, w tym miłości.
Czuję, że znów oszukałam samą siebie. Że to takie żałosne, że nie potrafię żyć sama dla siebie, z dnia na dzień, z lekkością cieszyć się słońcem, znajdywać małe okruchy szczęścia, brnąć naprzód, dążyć do celów,...
tylko jaki sens ma radość, gdy nie ma się z kim jej dzielić?

Jest mi źle i nie mam bladego pojęcia dlaczego nie umiem sobie z tym poradzić. Do kogo mam się zwrócić po pomoc, by chociaż jeden wieczór spędzić w spokoju, bez łez. Żałosne...

poniedziałek, 7 listopada 2011

Ćma w płomieniach



Przeklinam. Skutecznie i na wieki.
I nie chcę wrócić do swiatła, boje sie być jeszcze bardziej przezroczysta, ktoś mógłby mnie [nie]chcący wdeptać w ziemię.

Samounicestwienie jest objawem najwyższego honoru i aktem najczystszej woli.
Zresztą usankcjonowane prawnie samobójstwo istniało już od pradawnych wieków wśród ludów dzikich i w dawnych kulturach wschodnich:
Według tradycji japońskiej dusza mieściła się właśnie w brzuchu, gdzie też, jak wierzyli, umiejscowione były uczucia. Rozcięcie brzucha miało być dowodem niewinności samobójcy i okazania szczerości jego zamiarów. Po śmierci był oczyszczany ze wszelkich zarzutów.
"
Nie zgadzam się z opinią, że każde życie jest najwyższa wartością. Czasem należy poświęcić coś dla czegoś. Wiele bytów robi to bez przysłowiowego 'mrugnięcia okiem'. Samice dają się pożreć larwom - dzieciom, samce - samicom w celach prokreacyjnych, męczennicy poświęcają się dla dobra swoich ideałów, głupcy giną z głupoty, cierpiący skracają sobie cierpienie wbijając w żyły żyletkę albo połykając truciznę. Ten kto poluje musi liczyć się z faktem bycia kiedyś upolowanym, a ten co żyje, musi pogodzić się z faktem, że umrze i jest to wyłącznie kwestią czasu?

Czy ćma popełnia samobójstwo spalając się w płomieniu świecy, czy tylko nie wyczuła zagrożenia w swojej ćmiej naiwności? A może poświęciła życie w imię sekundy bycia w samym centrum ciepła?

Chciałabym przeżyć jedną chwilę światła, choćby miała trwać minutę. Powiedzenie 'teraz mogę odejść w spokoju' byłoby spełnieniem moich marzeń.
Nie będę już białą kartką.
Nie zacznę od nowa..

ale wolą moją jest ostatnią
płonąć przez chwilę
niż całą wieczność tkwić w bezpiecznej bryłce polodowcowej obojętności.

niedziela, 6 listopada 2011

myśli nieprzezorne


bliżej mi do Madonny
opustoszało moje wnętrze
płuca - rezydenci
pożyczone serce
niemoje oczy
zaszyte usta
zwymiotowały duszę

krzyk bólu
siniak na udzie
krzyk rozkoszy
poplamione spermą gardło
głuche modły
za ciężkie grzechy
za ciężkie powieki
źrenica pośrodku czoła
klekot przestrzelonej głowy
udręczony orgazm


gwiazda jednego sezonu
z niewyparzonym językiem
bez twarzy i nazwiska
bezpiecznie

na dnie

hangover



Utknęłam w punkcie.
Ciasnym i martwym.
Nie wiem jak dalej żyć.
Uciekać? Ale przed czym? Przed sobą i tak nie ucieknę.

Boli mnie całe ciało. Kot-krewetka leży i mruczy. Ot niefrasobliwości. Takiemu to dobrze. Ogarnia mnie kac. Moralny. Że marnotrawię czas. A czas to pieniądz. Nie mam pieniędzy, ale mam czas. Czy jestem zatem bogata?
Otóż jestem bogata w czas.
I marnuję go na myślenie o dupie-maryni. Moich niekonstruktywnych, niszczących wątłe ego przemyśleń nie da się nawet zapisać. Cały czas oscyluję wokół chcenia przy całkowitym braku jakiejkolwiek aktywności. To pewnie przez brak jasno wytyczonego celu. Nawet gdybym zdecydowała się na ucieczkę, to byłaby to ucieczka donikąd.
Chciałabym pracować z ludźmi, projektować tatuaże, albo rozwozić mleko bylebym miała dostęp do czystego powietrza, morza, słońca i zdołała zaakceptować samotność.
Wczoraj znów odezwały się duchy. Krzyczały coś czego nawet nie powinnam sobie przypominać. Po przebudzeniu kołatało mi w głowie tylko tępe 'nie zasłużyłam'.
Na co nie zasłużyłam? Na szczęście, miłość, zainteresowanie, bycie dla kogoś ważną, nie zasłużyłam na bezpieczeństwo i wolność od bólu. Na to wszystko trzeba sobie zasłużyć, a ja tańczę z diabłem nieustannie. Stoję pośrodku siebie i ani myślę ruszyć naprzód. Jestem do szpiku kości żałosna.

środa, 2 listopada 2011

Żyję na złość aniołom



innym na przekór.

Na złość zegarom
przestrogom
motylom
ćmom,
dziwkom
księżom
OM

i sobie samej
żyję na złość

świat zły
złość swą namiętnie pokazuje
kalecząc mnie i miażdżąc wnętrzności
aż mi mózg wypływa
tracę zmysły, o ile kiedykolwiek przy nich byłam
i robię rzeczy, które uznawane są za brudne i szkaradne

a ja tylko miłości żądam
i niczego więcej
ani niczego mniej

i nie brak mi przy tym tupetu
ale brak nadziei
zwymiotowałam ją razem z lekami kilka tygodni temu
już nie przyjmuję żadnych trutek na szczury
ani żadnej wiary w płynie
przed snem. Nie chcę się uzależnić od własnego uśmiechu w lustrze, żeby mnie łzy nie zatopiły.

Śnię na złość aniołom.
Sny barwne i spokojne.
choć nie godna jestem ich skrzydeł
wzbijam się ponad stratosferę iluzji
i budzę się
do życia

przekornego.

wtorek, 1 listopada 2011

między światami



między palcami
między słowami
wierszami
snami a jawą
-zjawą

między chmurami
między ziemią a niebieskimi zastępami
gwiazd

kości pod stopami

a tak między nami
między nimi, wami

między innymi
ważnymi pytaniami

daleko ulatuje dusza
czy tkwi
między światami?