bezczelna bezsilność
wkładajcie sobie w usta nienaruszoną nadzieję
nuży mnie takie życie
bez prądu
bez krwi
bez powietrza
poniedziałek, 28 maja 2012
środa, 16 maja 2012
ćmienie
głód
fizyczny
miłości
mdłości
potępiajcie mnie
krytykujcie
taka motywacja lepsza niż arszenik
mdli mnie
dusza zwymiotowała mi na kolana
paląca potrzeba otwarcia ust
i zaczerpnięcia powietrza
wody!
boli
kolejny upadek jak skręcony nadgarstek
fizyczny
miłości
mdłości
potępiajcie mnie
krytykujcie
taka motywacja lepsza niż arszenik
mdli mnie
dusza zwymiotowała mi na kolana
paląca potrzeba otwarcia ust
i zaczerpnięcia powietrza
wody!
boli
kolejny upadek jak skręcony nadgarstek
poniedziałek, 7 maja 2012
ze spalonego modlitewnika
jak to jest modlić się
prosić? dziękować? przepraszać za grzechy
wyśnić sen, który przytrafia się na jawie i nie jest jednocześnie koszmarem
daleko dawniej
za burzą czarną, gdzie czas się zagina
potopiły się marzenia we łzach
gdy ja zlizywałam krew - ofiarę
bezimienna wina
zawsze gdy przychodzi mi słuchać serca, ono okazuje się nie bić
martwe ptactwo w piachu
gdy chcę cicho przejść,
niezauważona obok strachu
wali jak oszalałe na alarm
bez imienia ktoś, kto ma głos a nawet kilka
rozdziera ciszę, przeszywa ją i zabija
to jest jego wina: że cisza już nie jest ciszą
nie walczę, nie poddaję się
jestem słaba i silna
nieskalana i poturbowana
prawa i lewa
pełna i pusta
upadek jest przede mną i za mną
dotykam ręką piersi
kości szkieletu bolą
wezmę głęboki oddech i jeśli starczy mi sił
by powiedzieć jeszcze słowo
będę się prosić o skrzydła,
których nie spali poranek
prosić? dziękować? przepraszać za grzechy
wyśnić sen, który przytrafia się na jawie i nie jest jednocześnie koszmarem
daleko dawniej
za burzą czarną, gdzie czas się zagina
potopiły się marzenia we łzach
gdy ja zlizywałam krew - ofiarę
bezimienna wina
zawsze gdy przychodzi mi słuchać serca, ono okazuje się nie bić
martwe ptactwo w piachu
gdy chcę cicho przejść,
niezauważona obok strachu
wali jak oszalałe na alarm
bez imienia ktoś, kto ma głos a nawet kilka
rozdziera ciszę, przeszywa ją i zabija
to jest jego wina: że cisza już nie jest ciszą
nie walczę, nie poddaję się
jestem słaba i silna
nieskalana i poturbowana
prawa i lewa
pełna i pusta
upadek jest przede mną i za mną
dotykam ręką piersi
kości szkieletu bolą
wezmę głęboki oddech i jeśli starczy mi sił
by powiedzieć jeszcze słowo
będę się prosić o skrzydła,
których nie spali poranek
Subskrybuj:
Posty (Atom)