jestem w jednym kawałku
jednym samowystarczalnym
nie ma drugiej połowy
ciało sklejone, zszyte, trocinami wypełnione
oddycha tlenem, pije ohydną, przesłodzoną kawę
mózgiem rozumuje uniwersalnym
rodakiem jest, ciocią, siostrą i wrogiem
dusza się rozszczepiła za to
w zemście okrutnej za ciała katorgę
już nie robię sobie krzywd tylu
inni mnie wyręczają zgrabniej
samotność rozpuściła się we krwi
i kapie na podłogę, po ścianach spływa
tępymi dźwiękami losowo przez komputer wybranymi
strumieniami alkoholu wyplutego przez skórę
błagam o litość ale ciszej jakoś
głos mi więźnie w gardle, krzyczę we śnie a inni się śmieją
to ten mój dystans do siebie
tak wielki, że zapomniałam już jak wyglądam naprawdę...