niedziela, 11 grudnia 2011

migrenowa fatamorgana


życie mnie przegania,nie nadążam
za szybko chcę działać, czas przekroczył dozwoloną prędkość,
a ja stoję w miejscu z rozłożonymi bezradnie rękoma
z otwartymi ze zdziwienia ustami

nie lubię jeździć tramwajami
tam szeptanie mnie boli
spojrzenia bolą
w pędzie i stukocie nie można mówić o uczuciach
przytrzasną je drzwi, zadepcze nieuważny...
wbijam sobie paznokcie w rękę, zagryzam wargi, wyrywam kosmyk włosów
a nic nie przynosi ulgi
nie używam już żyletki do rozcinania bólu na pół
a słońce i tak mną gardzi
nie ma nikogo bliskiego, nikogo nie mogę dotykać, na nikogo patrzeć z czułością
pusto tu, ale czy cicho? O nie nie.
Cały czas słyszę za oknem szeptanie
głowa ciężko opadła na poduszkę, nie mogę jej podnieść
ból rozsadza mi czaszkę, ledwo widzę te wszystkie majaki
Czy migrena to kara za grzech, z którego nie chcę się nikomu spowiadać?

1 komentarz:

  1. nienawidzę migren, uważam ten cyklicznie powtarzający się ból za przekleństwo mojego życia, w dodatku podobno nie można tego udowodnić medycznie, więc jest to ból nie dość że potworny, to jeszcze niewiarygodny. współczuję

    OdpowiedzUsuń