Nie rozumiem dlaczego wszyscy wierzą, że zmiana daty coś zmieni.
Nadszedł rozdmuchany, straszny i obfitujący w różne apokaliptyczne proroctwa ROK 2012.
Pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie mi się mylił z poprzednim.
Za ścianą i w głowie głosy.
Te same.
Czuję się kompletnie zdefragmentowana.
Wycięto mi fragment mózgu odpowiedzialnego za pamięć. Nie będę robić bilansu zeszłego roku. Nie ma sensu.
A więc moi drodzy, życie toczy się dalej,
czas biegnie dopóki się nie potknie.
Nic dodać, nic ująć. Kolejny rok, a ludzie ci sami. Chciałoby się od nich uciec, ale powracają nawet w snach. Najlepiej byłoby zamieszkać gdzieś daleko, samotnie, ale to nie takie proste. Zewsząd oblepia mnie anhedonia. Robię wszystko, by się ,,odlepić" a to powraca.I co, zmiana daty, kalendarza w magiczny sposób ma to zmienić?
OdpowiedzUsuńA i te obrazy są piękne.
OdpowiedzUsuń