zapukał do moich otwartych drzwi
demon nieskrzydlaty
oskarżył i zapłakał
że mieszkam bezbożna
sama w kącie starym
z mężem pająkiem
świadomość straszy mnie jak zły sen
potłuczonymi o rzeczywistość marzeniami
kto bezcześci książkę wyrywając jej kartki już na samym początku
albo w środku?
przykra taka baśń, aż się nie chce końca czekać
nuży mnie ta opowieść a innej nie będzie
wtorek, 22 października 2013
piątek, 13 września 2013
o pustostanach
w pustym stanie głucha cisza
pająki nie mają już czego łapać
muchy znudzone nie przekraczają ram okien
głowa leży na betonowej poduszce
śruby trzymają mózg i myśli mocno
okręciłam się wokół własnej ości
a okręt i tak zatonął
wiszę sobie w pustym stanie
i cicho tu
i głośno
od nadmiaru pragnień
a głupie są jak ten pająk, co czeka
za muchą lub choćby małą ćmą spożywczą przecież
a doczeka najwyżej łap kota
pająki nie mają już czego łapać
muchy znudzone nie przekraczają ram okien
głowa leży na betonowej poduszce
śruby trzymają mózg i myśli mocno
okręciłam się wokół własnej ości
a okręt i tak zatonął
wiszę sobie w pustym stanie
i cicho tu
i głośno
od nadmiaru pragnień
a głupie są jak ten pająk, co czeka
za muchą lub choćby małą ćmą spożywczą przecież
a doczeka najwyżej łap kota
wtorek, 25 czerwca 2013
gra-nie bez obrazu i dźwięku
powtarzam mój cichy sekret
czytam go z blizn
tych widocznych i przezroczystych
tych zakrytych i nigdy nie oglądanych
miedź brzęcząca
cymbał brzmiący, muzyka mojego wewnętrznego ucha
zasypiam i budzę się z tą samą potrzebą
z tym samym pragnieniem
by balast ze mnie zszedł
po co silić się na poezję,
skoro nawet prozy nie trzymam w ryzach
wszystko już tu napisałam
każde słowo już padło i zgniło
jak to jest
zbyt długo grać?
aż palce zdrętwieją na strunach
aż maska do twarzy przyrośnie
opowiadać tę samą historię na pamięć
tak by wryła się w żyły i w nich popłynęła
nie brzmiąc przy tym żałośnie
jak bajka, której morał gdzieś umknął
i pamięta się tylko melodię z jej końca
czytam go z blizn
tych widocznych i przezroczystych
tych zakrytych i nigdy nie oglądanych
miedź brzęcząca
cymbał brzmiący, muzyka mojego wewnętrznego ucha
zasypiam i budzę się z tą samą potrzebą
z tym samym pragnieniem
by balast ze mnie zszedł
po co silić się na poezję,
skoro nawet prozy nie trzymam w ryzach
wszystko już tu napisałam
każde słowo już padło i zgniło
jak to jest
zbyt długo grać?
aż palce zdrętwieją na strunach
aż maska do twarzy przyrośnie
opowiadać tę samą historię na pamięć
tak by wryła się w żyły i w nich popłynęła
nie brzmiąc przy tym żałośnie
jak bajka, której morał gdzieś umknął
i pamięta się tylko melodię z jej końca
niedziela, 2 czerwca 2013
cold winter
zbyt mocno pragnę
zbyt często
popadam w nierównowagę
psychiczną
niepewna siebie
raz ponad chmurami
w rowie mariańskim zatopiona
żyję wiecznie
i wiecznie umieram
to nie takie trudne
pragnąć dotyku
słowa, uśmiechu
wzajemności
jak baśni nierealnej
odpowiedź jest prosta jak ta historia
przeklęłam się na wieki
zbyt często
popadam w nierównowagę
psychiczną
niepewna siebie
raz ponad chmurami
w rowie mariańskim zatopiona
żyję wiecznie
i wiecznie umieram
to nie takie trudne
pragnąć dotyku
słowa, uśmiechu
wzajemności
jak baśni nierealnej
odpowiedź jest prosta jak ta historia
przeklęłam się na wieki
sobota, 4 maja 2013
autoportret
jestem w jednym kawałku
jednym samowystarczalnym
nie ma drugiej połowy
ciało sklejone, zszyte, trocinami wypełnione
oddycha tlenem, pije ohydną, przesłodzoną kawę
mózgiem rozumuje uniwersalnym
rodakiem jest, ciocią, siostrą i wrogiem
dusza się rozszczepiła za to
w zemście okrutnej za ciała katorgę
już nie robię sobie krzywd tylu
inni mnie wyręczają zgrabniej
samotność rozpuściła się we krwi
i kapie na podłogę, po ścianach spływa
tępymi dźwiękami losowo przez komputer wybranymi
strumieniami alkoholu wyplutego przez skórę
błagam o litość ale ciszej jakoś
głos mi więźnie w gardle, krzyczę we śnie a inni się śmieją
to ten mój dystans do siebie
tak wielki, że zapomniałam już jak wyglądam naprawdę...
jednym samowystarczalnym
nie ma drugiej połowy
ciało sklejone, zszyte, trocinami wypełnione
oddycha tlenem, pije ohydną, przesłodzoną kawę
mózgiem rozumuje uniwersalnym
rodakiem jest, ciocią, siostrą i wrogiem
dusza się rozszczepiła za to
w zemście okrutnej za ciała katorgę
już nie robię sobie krzywd tylu
inni mnie wyręczają zgrabniej
samotność rozpuściła się we krwi
i kapie na podłogę, po ścianach spływa
tępymi dźwiękami losowo przez komputer wybranymi
strumieniami alkoholu wyplutego przez skórę
błagam o litość ale ciszej jakoś
głos mi więźnie w gardle, krzyczę we śnie a inni się śmieją
to ten mój dystans do siebie
tak wielki, że zapomniałam już jak wyglądam naprawdę...
piątek, 5 kwietnia 2013
wolne
chciałabym wolne
jeden dzień wolnego od bólu
nie wbijać paznokci w ciało
nie rwać sobie włosów na końcach
jasno patrzeć w przyszłość
kochać ludzi i siebie
nie rozumiem już świata
otacza mnie zło i tandeta
marazm mnie ogarnia
nie chcę tu żyć a nie wiem gdzie jest 'tam'
jeden dzień wolny od życia
uszczęśliwiłby mnie
jeden dzień wolnego od bólu
nie wbijać paznokci w ciało
nie rwać sobie włosów na końcach
jasno patrzeć w przyszłość
kochać ludzi i siebie
nie rozumiem już świata
otacza mnie zło i tandeta
marazm mnie ogarnia
nie chcę tu żyć a nie wiem gdzie jest 'tam'
jeden dzień wolny od życia
uszczęśliwiłby mnie
wtorek, 5 marca 2013
dorosłość
w sennikach, kolorowych zdjęciach
cudzych marzeniach odrealnionym świecie
żaden klucz nie pasuje, nic się nie zgadza
bełkot, nikt ze mnie nie zrozumiał ani słowa
jestem zmęczona
wegetacją warzywa, lizaniem ran, ogłupiającą ciszą
nowy 'pomysł na życie' tylko upośledzenie zdradza
zbyt trywialny, by go opisywać
zamknę się w butelce i wrzucę do oceanu
morza, jeziora, zatoki, rzeki,
strumienia, bajora, studni, rynsztoka
co za różnica
niech mi ktoś zwróci jasność myślenia
moja ciemnota mnie poraża
cofam się w rozwoju, codziennie o metr
niedługo zniknę zupełnie, embrionem się stanę
z metryką staruszki trzydziestoletniej
cudzych marzeniach odrealnionym świecie
żaden klucz nie pasuje, nic się nie zgadza
bełkot, nikt ze mnie nie zrozumiał ani słowa
jestem zmęczona
wegetacją warzywa, lizaniem ran, ogłupiającą ciszą
nowy 'pomysł na życie' tylko upośledzenie zdradza
zbyt trywialny, by go opisywać
zamknę się w butelce i wrzucę do oceanu
morza, jeziora, zatoki, rzeki,
strumienia, bajora, studni, rynsztoka
co za różnica
niech mi ktoś zwróci jasność myślenia
moja ciemnota mnie poraża
cofam się w rozwoju, codziennie o metr
niedługo zniknę zupełnie, embrionem się stanę
z metryką staruszki trzydziestoletniej
środa, 27 lutego 2013
saint
oddałam się niebu
jestem radosną męczennicą świętym podobną
kto kanonizuje losu ofiarę?
ile życia prawdą a ile iluzją, błędem
fatamorgan pijackim śpiewem
oddałam się chmurom
na ziemię patrząc ze wstydu jedynie
potykam się o własne drogi
zęby powybijane, połamane nogi
kompas zgubiony, ciągłe w ludziach
ofiary
pokładanie wiary
potajemne oskarżenia
szepty i uśmiechy - myśli nadesłane
złorzeczenia
czy ja nienawidzę świata?
nie sądzę, nie pomieściłabym takiej nienawiści
co noc siebie skazuję i rytualnie cierpię za świat
jedną nogą za tęczą
a drugą za weneckim lustrem boga w myślach udaję
jestem radosną męczennicą świętym podobną
kto kanonizuje losu ofiarę?
ile życia prawdą a ile iluzją, błędem
fatamorgan pijackim śpiewem
oddałam się chmurom
na ziemię patrząc ze wstydu jedynie
potykam się o własne drogi
zęby powybijane, połamane nogi
kompas zgubiony, ciągłe w ludziach
ofiary
pokładanie wiary
potajemne oskarżenia
szepty i uśmiechy - myśli nadesłane
złorzeczenia
czy ja nienawidzę świata?
nie sądzę, nie pomieściłabym takiej nienawiści
co noc siebie skazuję i rytualnie cierpię za świat
jedną nogą za tęczą
a drugą za weneckim lustrem boga w myślach udaję
niedziela, 17 lutego 2013
kurz na zegarach
skąd się bierze smutek?
z czerni
z milczenia
z samotności?
melancholijna pogarda dla radości
nie chcę być szczęśliwa
nie umiem opanować zazdrości
udaję, że nie ma miłości
wypycham duchy materią
żeby mieć kogo zagadnąć
co ugotować na obiad
czy kawa czy herbata może
czy obraz udany
w co się ubrać kiedy nagość nie przystoi?
z czerni
z milczenia
z samotności?
melancholijna pogarda dla radości
nie chcę być szczęśliwa
nie umiem opanować zazdrości
udaję, że nie ma miłości
wypycham duchy materią
żeby mieć kogo zagadnąć
co ugotować na obiad
czy kawa czy herbata może
czy obraz udany
w co się ubrać kiedy nagość nie przystoi?
wtorek, 12 lutego 2013
bajzel w niepokoju
blade ściany, bielone starym lękiemodpada tapeta pozorów całymi płatami
pomieszczenie ewidentnie wymaga remontu
już się zalęgł lęk
od wilgoci pleśń
połamane żebra łóżko - trumna sen koszmarny
pożar strawił myśli książkom
strony spopielone to lewa to prawa
to szesnasta to ostatnia
od tytułowej po zakładkę
zakładniczkę
w kącie butelka dogorywa
przytłacza ją rozbicie chyba, los jej marny
w szafie dziury po kluczach
po czubek głowy puste
nie ogarnęłam bałaganu
nigdy nie umiałam sprzątać
zawsze mając pełną syfu popielniczkę
pomieszczenie ewidentnie wymaga remontu
już się zalęgł lęk
od wilgoci pleśń
połamane żebra łóżko - trumna sen koszmarny
pożar strawił myśli książkom
strony spopielone to lewa to prawa
to szesnasta to ostatnia
od tytułowej po zakładkę
zakładniczkę
w kącie butelka dogorywa
przytłacza ją rozbicie chyba, los jej marny
w szafie dziury po kluczach
po czubek głowy puste
nie ogarnęłam bałaganu
nigdy nie umiałam sprzątać
zawsze mając pełną syfu popielniczkę
poniedziałek, 28 stycznia 2013
tortury
lęk mnie prześladuje
podgląda moje sny
i myśli podsłuchuje
dwa głosy świszczące
niezrozumiałym dialektem
nie zagłuszę ich ciszą
cały czas boję się
że mnie ktoś nawiedzi we śnie
patrzę na uchylone drzwi
czekając na to, co się w nich pojawi
umysł pokrojony na cienkie plasterki
rozpłatany w gorączce
drzazgi wbite pod paznokcie
powieki solą przesypane
lęk
lęk mrożący w żyłach krew
podgląda moje sny
i myśli podsłuchuje
dwa głosy świszczące
niezrozumiałym dialektem
nie zagłuszę ich ciszą
cały czas boję się
że mnie ktoś nawiedzi we śnie
patrzę na uchylone drzwi
czekając na to, co się w nich pojawi
umysł pokrojony na cienkie plasterki
rozpłatany w gorączce
drzazgi wbite pod paznokcie
powieki solą przesypane
lęk
lęk mrożący w żyłach krew
niedziela, 20 stycznia 2013
nie dziela
moje ciało to jedna wielka rana
poorana bliznami, krwawi sobie mocniej im ciśnienie krwi większe
nie mam nic prócz siebie
nie ogarniam miłości
nie znam jej, nie poznaję, boję się
półkule mózgowe ze sobą nie współpracują
boli mnie lenistwo moje własne
kotłuje się nienawiść
dlaczego nie mam odwagi się zabić?!
konfrontacja mnie ze mną
ja, moje, o mnie, beze mnie
nudzę się
solidarnie ze wszystkimi śmieciami i odpadkami
leżę sobie i gniję
jak na padlinę przystało
zakrwawiłam łóżko
załzawiłam chusteczki
do niczego się już nie nadają
sny zmiażdżyły mi głowę
boję się zasypiać a łóżko mnie uwięziło
uchroń mnie Boże od śmierci w łóżku.
poorana bliznami, krwawi sobie mocniej im ciśnienie krwi większe
nie mam nic prócz siebie
nie ogarniam miłości
nie znam jej, nie poznaję, boję się
półkule mózgowe ze sobą nie współpracują
boli mnie lenistwo moje własne
kotłuje się nienawiść
dlaczego nie mam odwagi się zabić?!
konfrontacja mnie ze mną
ja, moje, o mnie, beze mnie
nudzę się
solidarnie ze wszystkimi śmieciami i odpadkami
leżę sobie i gniję
jak na padlinę przystało
zakrwawiłam łóżko
załzawiłam chusteczki
do niczego się już nie nadają
sny zmiażdżyły mi głowę
boję się zasypiać a łóżko mnie uwięziło
uchroń mnie Boże od śmierci w łóżku.
czwartek, 17 stycznia 2013
pusto i cicho
Pusto mi
depresja odeszła
nie widzę już krwi ani noża na gardle
nie słyszę 'zabij'
wstaję z łóżka, czeszę włosy
myję zęby
mechanicznie funkcjonuję dopóki nie odłączą mi zasilania
pusto mi
depresja odeszła i nie dała nic w zamian
miłość mnie nie ogrzewa
nienawiść nie pali
samotność mi nie dokucza
a nic się nie zmieniło
nie odgadłam wielkiego schematu życia na tym świecie
mam zablokowany mózg
nieczynny nieświadomy
umysł nakarmiony papką pozornego spokoju
piszczy mi w uszach jak po głośnym koncercie
za dużo ciszy w ciszy
ucichły głosy, tylko jaźń skupiona majaczy coś o lepszym świecie
w którym już miejsca dla mnie nie będzie.
depresja odeszła
nie widzę już krwi ani noża na gardle
nie słyszę 'zabij'
wstaję z łóżka, czeszę włosy
myję zęby
mechanicznie funkcjonuję dopóki nie odłączą mi zasilania
pusto mi
depresja odeszła i nie dała nic w zamian
miłość mnie nie ogrzewa
nienawiść nie pali
samotność mi nie dokucza
a nic się nie zmieniło
nie odgadłam wielkiego schematu życia na tym świecie
mam zablokowany mózg
nieczynny nieświadomy
umysł nakarmiony papką pozornego spokoju
piszczy mi w uszach jak po głośnym koncercie
za dużo ciszy w ciszy
ucichły głosy, tylko jaźń skupiona majaczy coś o lepszym świecie
w którym już miejsca dla mnie nie będzie.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
winter
zima
pod poduszką
pod palcami
w mózgu
biały niedostatek
burzliwa pustka
pojedynczo odchodzą nieproszone nadzieje
rzucają w siebie rękawicami
dotykam lodowatej twarzy zdartymi opuszkami palców
nic nie czuję
zamarzłam
nikt i nic mnie nie dotyka
nic nie dotyczy
cały świat jest gdzie indziej
i mogę błazna z siebie robić
boli mnie każda minuta i każda godzina
niespełnienie jak pragnienie pali
zima
zima pod palcami
Subskrybuj:
Posty (Atom)