słowa mi uciekają w pustkę ciemną
kaloryfer cieplejszy od skroni
więcej ma w sobie życia niż ja
obecnie
nie tak sobie wyobrażałam życie
podejrzane to wszystko
zmyślone i nieprawdziwe
sny nie chcą opuścić mózgu trwając w pamięci aż do kolejnej nocy
po co spać?
skoro można gapić się w sufit i gryźć palce z tęsknoty
za nie-wiadomo-czym
niedziela, 2 grudnia 2012
niedziela, 28 października 2012
bezserdeczność w potoku łez
nie mam serca
zakopałam je w lisiej norze
po którymś
już nieistotnym zachodzie słońca
przypadkowego znalazcę proszę o niedotykanie
nie mam serca
łez też mam, by je opłakać
zalewa mnie więc chłód i milczenie
wyryłam historię swoją hieroglifami
których nikt nie czyta,
po nadgarstki się rozpisałam
a jestem jedynym czytelnikiem
teraz będę malować obrazy na ciele
i wyklęta będę jeszcze bardziej
a miejsce serca na wszelki wypadek niech pozostanie niezajęte
by nic nie przejmowało się jego rolą
zakopałam je w lisiej norze
po którymś
już nieistotnym zachodzie słońca
przypadkowego znalazcę proszę o niedotykanie
nie mam serca
łez też mam, by je opłakać
zalewa mnie więc chłód i milczenie
wyryłam historię swoją hieroglifami
których nikt nie czyta,
po nadgarstki się rozpisałam
a jestem jedynym czytelnikiem
teraz będę malować obrazy na ciele
i wyklęta będę jeszcze bardziej
a miejsce serca na wszelki wypadek niech pozostanie niezajęte
by nic nie przejmowało się jego rolą
czwartek, 4 października 2012
ból
szłam zdzierając obcasy, wlokąc nogi za sobą
za mną strużka krwi
z podciętych świeżo skrzydeł
to jeden z tych dni, kiedy wolałabym nigdy się nie urodzić
choć to pewnie zupełnie niezrozumiałe
bliskość obcych kaleczy jak podniesienie powiek podczas najgłębszego snu
zamknęłam parawan, pseudo-drzwi, włączyłam muzykę głośno
a i tak czuję się podglądana, podsłuchiwana, podejrzana
mam obowiązek odpowiadać 'cześć' każdemu domownikowi
mówić 'na zdrowie'
a chcę dziś zniknąć
być przezroczysta
niewidzialna i niedostępna
wcisnąć się w najczarniejszy kąt i powstrzymać łzy
ból
duszy, serca, mostka, gardła
życie płynie wolno, nie da się go już bardziej spowolnić
czemu nie mogę po prostu go zatrzymać?
za mną strużka krwi
z podciętych świeżo skrzydeł
to jeden z tych dni, kiedy wolałabym nigdy się nie urodzić
choć to pewnie zupełnie niezrozumiałe
bliskość obcych kaleczy jak podniesienie powiek podczas najgłębszego snu
zamknęłam parawan, pseudo-drzwi, włączyłam muzykę głośno
a i tak czuję się podglądana, podsłuchiwana, podejrzana
mam obowiązek odpowiadać 'cześć' każdemu domownikowi
mówić 'na zdrowie'
a chcę dziś zniknąć
być przezroczysta
niewidzialna i niedostępna
wcisnąć się w najczarniejszy kąt i powstrzymać łzy
ból
duszy, serca, mostka, gardła
życie płynie wolno, nie da się go już bardziej spowolnić
czemu nie mogę po prostu go zatrzymać?
środa, 3 października 2012
bez tytułu. Tytuł by coś oznaczał.
nadal nie mogę zbyt długo patrzeć w przyszłość
zbyt lekko przychodzą myśli o samounicestwieniu
poczerwieniałam od szkła, jakby mnie kot podrapał
zawsze jest wyjście: do kiosku
po żyletkę
wyjście ewakuacyjne tylną drogą
przez okno na szesnastym piętrze
smutek jest dobry
radość jest dobra
złość
krzyk
śmiech i tłuczone talerze
a we mnie pustka piszczy jak cisza po wielkim hałasie
nie chcę pamiętać tak wielu rzeczy
odwracam się plecami do własnego ego
egoizm skrajny
tylko tutaj mogę się skupić wyłącznie na sobie i nikt nie będzie krzyczał porozrywanymi sylabami o piątej rano do ucha
że jestem popierdolona choć jestem w istocie i coraz mniej mnie we mnie
już się nie napełniam
poległam na swojej własnej bitwie i śmierć mnie nie wzrusza
życie zrobiło to po stokroć
zbyt lekko przychodzą myśli o samounicestwieniu
poczerwieniałam od szkła, jakby mnie kot podrapał
zawsze jest wyjście: do kiosku
po żyletkę
wyjście ewakuacyjne tylną drogą
przez okno na szesnastym piętrze
smutek jest dobry
radość jest dobra
złość
krzyk
śmiech i tłuczone talerze
a we mnie pustka piszczy jak cisza po wielkim hałasie
nie chcę pamiętać tak wielu rzeczy
odwracam się plecami do własnego ego
egoizm skrajny
tylko tutaj mogę się skupić wyłącznie na sobie i nikt nie będzie krzyczał porozrywanymi sylabami o piątej rano do ucha
że jestem popierdolona choć jestem w istocie i coraz mniej mnie we mnie
już się nie napełniam
poległam na swojej własnej bitwie i śmierć mnie nie wzrusza
życie zrobiło to po stokroć
poniedziałek, 24 września 2012
opustynio
zapisałam wszystkie kartki
sobą
ja, mnie moje, we mnie, na mnie, ode mnie
moja głowa, samotność, szklanka
mój ból, deszcz, but, koc
zapełniłam sobą wannę
i odeszłam od zmysłów na chwilę
i boję się strasznie
że spłynęłam do rynsztoka do ostatniej kropli
pusta jestem w środku
łzy pływają w kałuży
przykleiłam sobie uśmiech
od wewnątrz się okaleczam
wszystko to złudzenie, utopiłam nadzieję w koszmarnym śnie
szepty i głosy dookoła mnie
klątwa sama się rzuciła
błagam o pomoc odwróconymi na lewo literami
nikt nie przebrnął przez milion zagadek
nie zrozumiał szyfru
sama złożyłam gwałtem ślub milczenia
sobą
ja, mnie moje, we mnie, na mnie, ode mnie
moja głowa, samotność, szklanka
mój ból, deszcz, but, koc
zapełniłam sobą wannę
i odeszłam od zmysłów na chwilę
i boję się strasznie
że spłynęłam do rynsztoka do ostatniej kropli
pusta jestem w środku
łzy pływają w kałuży
przykleiłam sobie uśmiech
od wewnątrz się okaleczam
wszystko to złudzenie, utopiłam nadzieję w koszmarnym śnie
szepty i głosy dookoła mnie
klątwa sama się rzuciła
błagam o pomoc odwróconymi na lewo literami
nikt nie przebrnął przez milion zagadek
nie zrozumiał szyfru
sama złożyłam gwałtem ślub milczenia
czwartek, 20 września 2012
truciznowanie
błagam niech się skończy ten dzień
a najlepiej miesiąc
...
zasnąć i trwać tak choćby rok
otumanienie
fatamorgana trwająca od poranka
inny wymiar, złudzenie trwa
zły dzień, po złej nocy
a gdzie kropla światła?
słowo co otula, zimno zimno podejrzanie
nie dotrwam do poranka
nie obudzi mnie nadzieja
zatrułam powietrze sobą
tak, że inni też odtlenieni
a najlepiej miesiąc
...
zasnąć i trwać tak choćby rok
otumanienie
fatamorgana trwająca od poranka
inny wymiar, złudzenie trwa
zły dzień, po złej nocy
a gdzie kropla światła?
słowo co otula, zimno zimno podejrzanie
nie dotrwam do poranka
nie obudzi mnie nadzieja
zatrułam powietrze sobą
tak, że inni też odtlenieni
środa, 19 września 2012
kwarantanna
jestem chora
niezbyt to miłe doznania
być zjedzoną przez własne uczucia
boli mnie dusza
i błaga o śmierć
okrutna jestem dla samej siebie
zgubiłam swój azyl
przestrzeń się kurczy
powietrze zamienia w trujące opary
boli każdy dźwięk
demony odnalazły drogę powrotną
niedziela, 16 września 2012
...
defekt
uszczerbek
wyrwa
skaza
odetnę sobie
tlen
włos
rękę
drogę ucieczki
upadnę
na kolana
na dno
na miłość boską
uszczerbek
wyrwa
skaza
odetnę sobie
tlen
włos
rękę
drogę ucieczki
upadnę
na kolana
na dno
na miłość boską
sobota, 15 września 2012
nolove
dostałam w prezencie kilka godzin czułości,
ukradłam komuś mały fragment szczęścia,
co do mnie nie należało i należeć nie będzie
ale karę dotkliwą ponoszę
czy żałuję?
nie żałuję
zrobiłabym to znów, gdyby mi pozwolono
cisza na mnie krzyczy
lustro krzywo patrzy
boli mnie dusza jakbym grzech popełniła
kradzieży lubieżnej
wlewam w siebie podrobioną miłość
kupioną na targowisku
używaną
mojej szkarłatnej, szklanej i czystej
nikt do ust nie weźmie
każdy się dławi i wypluwa
popękam znów coś czuję
wolałabym nigdy się nie zrastać
życie w kawałkach wcale nie jest trudniejsze
można raz na zawsze oszaleć i oślepnąć
na tę zimną i głuchą rzeczywistość
ukradłam komuś mały fragment szczęścia,
co do mnie nie należało i należeć nie będzie
ale karę dotkliwą ponoszę
czy żałuję?
nie żałuję
zrobiłabym to znów, gdyby mi pozwolono
cisza na mnie krzyczy
lustro krzywo patrzy
boli mnie dusza jakbym grzech popełniła
kradzieży lubieżnej
wlewam w siebie podrobioną miłość
kupioną na targowisku
używaną
mojej szkarłatnej, szklanej i czystej
nikt do ust nie weźmie
każdy się dławi i wypluwa
popękam znów coś czuję
wolałabym nigdy się nie zrastać
życie w kawałkach wcale nie jest trudniejsze
można raz na zawsze oszaleć i oślepnąć
na tę zimną i głuchą rzeczywistość
wtorek, 11 września 2012
wielka woda
cuciłam diabła cichymi westchnieniami
teraz nie może zasnąć i nie daje mi spać
okrutna przestrzeń klatki
pogryzłam stal zębami
słowa mi okaleczyły krtań i wystają
burzliwe dzieje,wyśniony koszmar jeszcze się nie ziścił
marzenie też nie przyszło
tylko melancholijna monotonia kapie z niedokręconego kranu
teraz nie może zasnąć i nie daje mi spać
okrutna przestrzeń klatki
pogryzłam stal zębami
słowa mi okaleczyły krtań i wystają
burzliwe dzieje,wyśniony koszmar jeszcze się nie ziścił
marzenie też nie przyszło
tylko melancholijna monotonia kapie z niedokręconego kranu
niedziela, 9 września 2012
kompulsywne obżeranie pazurów
zdrapywanie skóry odstającej
do krwi
pragnienie pocięcia skóry żyletką na przykład
albo szkłem z lustra, które i tak nie chce na mnie patrzeć
patologia ducha
czkawka cielesna
marzę o miłości
pragnąc śmierci
nie umarłam, ale nie żyję
wegetacja chyba
nuda nuda nuda, nawet tutaj, te same litery tworzą te same wyrazy, a wyrazy wersy i porzygaj się czytelniku
to nie poezja na szczęście utkanej z koszmarnych snów wizji
mam talent tylko do zapełniania pustki pustką
i chęć życia spowodowana nadzieją to moje największe przekleństwo
czwartek, 30 sierpnia 2012
life
za trudne jest życie dla mnie
plącze się jak włosy
albo słowa pijaka
dokąd prowadzi ta droga?
nad skraj przepaści?
fizyczny ból rozsadza mi czaszkę
duszę i macicę
myśli dobiegają do pierwszego zakrętu i padają martwe
z twarzą w błocie
mam za słabe ręce, czy umysł nie domaga?
znów będę szukać przechowalni
i kogoś kto da mi pracę bym mogła kota nakarmić?
mam cele i marzenia
i zero nadziei
plącze się jak włosy
albo słowa pijaka
dokąd prowadzi ta droga?
nad skraj przepaści?
fizyczny ból rozsadza mi czaszkę
duszę i macicę
myśli dobiegają do pierwszego zakrętu i padają martwe
z twarzą w błocie
mam za słabe ręce, czy umysł nie domaga?
znów będę szukać przechowalni
i kogoś kto da mi pracę bym mogła kota nakarmić?
mam cele i marzenia
i zero nadziei
wtorek, 28 sierpnia 2012
w krainie cudów
kozłem, stołem, daniną, barankiem
plotką, przedawnionym słowem
szczypta władzy zabija każdego tomasza niewiernego
Piotra, Mahometa i papieża
dlaczego nie dotknęła mnie klątwa powołania?
miałabym żywot lżejszy od paliwa lotniczego?
a tak:
dziur w pamięci nikt od dawna nie łatał
posrebrzanymi pogłoskami
myślami, czynami, bełkotem
słowami
ssałam tęczowe cukierki w łonie mojej matki
nadzieją przesycone łożysko
nie dzielę życia z nikim
śmiercią się też nie podzielę
chaotycznym wierszem myślę
pomiędzy smutnymi przystankami
na czarno świat maluję
na czarno widzę gdy oczy otwieram
tęcza wraca dopiero pod powiekami
plotką, przedawnionym słowem
szczypta władzy zabija każdego tomasza niewiernego
Piotra, Mahometa i papieża
dlaczego nie dotknęła mnie klątwa powołania?
miałabym żywot lżejszy od paliwa lotniczego?
a tak:
dziur w pamięci nikt od dawna nie łatał
posrebrzanymi pogłoskami
myślami, czynami, bełkotem
słowami
ssałam tęczowe cukierki w łonie mojej matki
nadzieją przesycone łożysko
nie dzielę życia z nikim
śmiercią się też nie podzielę
chaotycznym wierszem myślę
pomiędzy smutnymi przystankami
na czarno świat maluję
na czarno widzę gdy oczy otwieram
tęcza wraca dopiero pod powiekami
niedziela, 19 sierpnia 2012
dia-gnoza
jak się leczy nienawiść do samej siebie?
czy ludzie się z tym rodzą?
czy na to umierają?
odwróćcie się plecami, chcę jak nikt nie patrzy cieszyć się słońcem, kubkiem kawy, snem i nową sukienką
i na cudze szczęście patrzeć
kiedy nikt nie patrzy
czy ludzie się z tym rodzą?
czy na to umierają?
odwróćcie się plecami, chcę jak nikt nie patrzy cieszyć się słońcem, kubkiem kawy, snem i nową sukienką
i na cudze szczęście patrzeć
kiedy nikt nie patrzy
gry radosne i głowa w bandażach
nie marzę o śmierci
choć to takie żałośnie wzniosłe
jestem przesiąknięta swoim własnym cichym dramatem
na wskroś
samotność przetoczyła mi się po każdej arterii
robi dziury w myśleniu i czuciu
ludzie są jak fatamorgana
myśli bębnią na alarm, pusta dzika melancholia
rozlazła się po kościach
znów się to dzieje
wszystko jest obok, za i przed, nikt nie trzyma ręki niczyjej
wstyd mi spojrzeć
w radości puste oczodoły
choć to takie żałośnie wzniosłe
jestem przesiąknięta swoim własnym cichym dramatem
na wskroś
samotność przetoczyła mi się po każdej arterii
robi dziury w myśleniu i czuciu
ludzie są jak fatamorgana
myśli bębnią na alarm, pusta dzika melancholia
rozlazła się po kościach
znów się to dzieje
wszystko jest obok, za i przed, nikt nie trzyma ręki niczyjej
wstyd mi spojrzeć
w radości puste oczodoły
niedziela, 1 lipca 2012
.
pływam i lewituję w sinobladym poranku
sen mi niepotrzebny
czas nie ma znaczenia, gdy minuta trwa sekundę
wyryłam na ciele cierpienie, by w sekundzie o nim zapomnieć
godzinami odwracam się od lustra i zapamiętuję drogę
mając jednocześnie nadzieję, że demony już ją zgubiły
sen mi niepotrzebny
czas nie ma znaczenia, gdy minuta trwa sekundę
wyryłam na ciele cierpienie, by w sekundzie o nim zapomnieć
godzinami odwracam się od lustra i zapamiętuję drogę
mając jednocześnie nadzieję, że demony już ją zgubiły
poniedziałek, 25 czerwca 2012
dark romance
szklany deszcz
inny wymiar
pustogłowie, pustoserce
industrialny podkład dla bólu i rozkoszy
inny wymiar
pustogłowie, pustoserce
industrialny podkład dla bólu i rozkoszy
piątek, 15 czerwca 2012
środa, 13 czerwca 2012
mORDERstwo
No mnie pożarto,
nic nie zostawiono na później,
nic nie robię, czekam na śmierć chyba,
nie chce mi sie jesc, spac, pisac polskimi znakami,
sprzatac, wstawac, ale robie to jak maszyna,
dzis boli mnie cale cialo, duszy juz nie czuje prawie.
Moze jej nie mam nawet. Swiszczy mi pustka w uszach, dzwoni.
Pożar bez płomieni, bez światła, bez ciepła, bez mózgu.
nudna jestem jak flaki z olejem
tym rzepakowym, z taniego spożywczaka.
Juz mnie to nie obchodzi, mam ochote spalic wszystkie mosty i niech sie dzieje co chce.
Nie boje sie piekla. Pieklo to straszak na szczesliwych.
nic nie zostawiono na później,
nic nie robię, czekam na śmierć chyba,
nie chce mi sie jesc, spac, pisac polskimi znakami,
sprzatac, wstawac, ale robie to jak maszyna,
dzis boli mnie cale cialo, duszy juz nie czuje prawie.
Moze jej nie mam nawet. Swiszczy mi pustka w uszach, dzwoni.
Pożar bez płomieni, bez światła, bez ciepła, bez mózgu.
nudna jestem jak flaki z olejem
tym rzepakowym, z taniego spożywczaka.
Juz mnie to nie obchodzi, mam ochote spalic wszystkie mosty i niech sie dzieje co chce.
Nie boje sie piekla. Pieklo to straszak na szczesliwych.
piątek, 8 czerwca 2012
sto dni w studni
mam na imię nie wiem jak
urodziłam się nie wiem gdzie
powieki moje przezroczyste
sen jak śmierć
i odwrotnie
nie patrzę wstecz
w dół też nie patrzę
mam tylko przyszłość i górę
dookoła mnie mur, pod stopami muł
do przyjaciół - lalek wyciągam gipsowe dłonie
poparzona szyja nie dźwiga głowy
co jest pod podłogą? może świt i błonie?
a ja tu nieświadoma leżę i czekam na dzień nowy?
urodziłam się nie wiem gdzie
powieki moje przezroczyste
sen jak śmierć
i odwrotnie
nie patrzę wstecz
w dół też nie patrzę
mam tylko przyszłość i górę
dookoła mnie mur, pod stopami muł
do przyjaciół - lalek wyciągam gipsowe dłonie
poparzona szyja nie dźwiga głowy
co jest pod podłogą? może świt i błonie?
a ja tu nieświadoma leżę i czekam na dzień nowy?
poniedziałek, 28 maja 2012
lost
bezczelna bezsilność
wkładajcie sobie w usta nienaruszoną nadzieję
nuży mnie takie życie
bez prądu
bez krwi
bez powietrza
wkładajcie sobie w usta nienaruszoną nadzieję
nuży mnie takie życie
bez prądu
bez krwi
bez powietrza
środa, 16 maja 2012
ćmienie
głód
fizyczny
miłości
mdłości
potępiajcie mnie
krytykujcie
taka motywacja lepsza niż arszenik
mdli mnie
dusza zwymiotowała mi na kolana
paląca potrzeba otwarcia ust
i zaczerpnięcia powietrza
wody!
boli
kolejny upadek jak skręcony nadgarstek
fizyczny
miłości
mdłości
potępiajcie mnie
krytykujcie
taka motywacja lepsza niż arszenik
mdli mnie
dusza zwymiotowała mi na kolana
paląca potrzeba otwarcia ust
i zaczerpnięcia powietrza
wody!
boli
kolejny upadek jak skręcony nadgarstek
poniedziałek, 7 maja 2012
ze spalonego modlitewnika
jak to jest modlić się
prosić? dziękować? przepraszać za grzechy
wyśnić sen, który przytrafia się na jawie i nie jest jednocześnie koszmarem
daleko dawniej
za burzą czarną, gdzie czas się zagina
potopiły się marzenia we łzach
gdy ja zlizywałam krew - ofiarę
bezimienna wina
zawsze gdy przychodzi mi słuchać serca, ono okazuje się nie bić
martwe ptactwo w piachu
gdy chcę cicho przejść,
niezauważona obok strachu
wali jak oszalałe na alarm
bez imienia ktoś, kto ma głos a nawet kilka
rozdziera ciszę, przeszywa ją i zabija
to jest jego wina: że cisza już nie jest ciszą
nie walczę, nie poddaję się
jestem słaba i silna
nieskalana i poturbowana
prawa i lewa
pełna i pusta
upadek jest przede mną i za mną
dotykam ręką piersi
kości szkieletu bolą
wezmę głęboki oddech i jeśli starczy mi sił
by powiedzieć jeszcze słowo
będę się prosić o skrzydła,
których nie spali poranek
prosić? dziękować? przepraszać za grzechy
wyśnić sen, który przytrafia się na jawie i nie jest jednocześnie koszmarem
daleko dawniej
za burzą czarną, gdzie czas się zagina
potopiły się marzenia we łzach
gdy ja zlizywałam krew - ofiarę
bezimienna wina
zawsze gdy przychodzi mi słuchać serca, ono okazuje się nie bić
martwe ptactwo w piachu
gdy chcę cicho przejść,
niezauważona obok strachu
wali jak oszalałe na alarm
bez imienia ktoś, kto ma głos a nawet kilka
rozdziera ciszę, przeszywa ją i zabija
to jest jego wina: że cisza już nie jest ciszą
nie walczę, nie poddaję się
jestem słaba i silna
nieskalana i poturbowana
prawa i lewa
pełna i pusta
upadek jest przede mną i za mną
dotykam ręką piersi
kości szkieletu bolą
wezmę głęboki oddech i jeśli starczy mi sił
by powiedzieć jeszcze słowo
będę się prosić o skrzydła,
których nie spali poranek
piątek, 27 kwietnia 2012
gdyby tak...
moja pamięć umarła
straciłabym bagaż, jakże lekka bym była!
czasem marzę o tym, by upozorować swoją śmierć
i nie, nie zastanawiam się kto by po mnie płakał
ile osób przyszłoby na pogrzeb, jakie ciało by opłakiwano
skoro żyję na pozór, to mogę bezkarnie na pozór umrzeć
jakie życie taka śmierć,
sztorm uśpił moją czujność
wracam co noc na fale rozpaczy, ale choroba morska ma limit
nie mam już czym wymiotować
moja miłość cudzołoży
najchętniej nie myłabym się
nie czesała
nie wstawała rano z łóżka
nie jadła
nic nie sprawia mi już przyjemności, NIC!
gdy pustka w głowie zaczyna boleć
wtedy myśli pokazują trzewia siarczany biją w nozdrza, ohyda, znów zbiera mi się na wymioty
no i moja pamięć nie umarła wcale
ma się świetnie i pamiętam nawet okres niemowlęcy
wygłupy gdy jako trzylatka pcham lalkowy wózek robiąc głupie miny
dopiero uderzenie w twarz ściąga mnie na ziemię: jesteś DEBILEM!
policzek boli do dziś, sierota nieudana, bękart
MARIONETKĄ w klatce wyplecionej własnymi palcami
i tak oto nie wie ręka lewa co czyni prawa
...
straciłabym bagaż, jakże lekka bym była!
czasem marzę o tym, by upozorować swoją śmierć
i nie, nie zastanawiam się kto by po mnie płakał
ile osób przyszłoby na pogrzeb, jakie ciało by opłakiwano
skoro żyję na pozór, to mogę bezkarnie na pozór umrzeć
jakie życie taka śmierć,
sztorm uśpił moją czujność
wracam co noc na fale rozpaczy, ale choroba morska ma limit
nie mam już czym wymiotować
moja miłość cudzołoży
najchętniej nie myłabym się
nie czesała
nie wstawała rano z łóżka
nie jadła
nic nie sprawia mi już przyjemności, NIC!
gdy pustka w głowie zaczyna boleć
wtedy myśli pokazują trzewia siarczany biją w nozdrza, ohyda, znów zbiera mi się na wymioty
no i moja pamięć nie umarła wcale
ma się świetnie i pamiętam nawet okres niemowlęcy
wygłupy gdy jako trzylatka pcham lalkowy wózek robiąc głupie miny
dopiero uderzenie w twarz ściąga mnie na ziemię: jesteś DEBILEM!
policzek boli do dziś, sierota nieudana, bękart
MARIONETKĄ w klatce wyplecionej własnymi palcami
i tak oto nie wie ręka lewa co czyni prawa
...
wtorek, 24 kwietnia 2012
scar-let-te'
odpędzam od siebie złe duchy
są ze mną tak długo, że mogłabym nazwać je własnymi
nie dałam im imion, a codziennie je pasę
myślami tłustymi
i może to jedyne co mi pozostanie po życiu
bo właściwie czym jest życie?
pluje mi w twarz moje własne odbicie
lustro prawi mi kazania
łykałam dziś łzy
alergia na ludzi? na ptaki? na wiatr?
bo krzyczą i dzwonią mi w uszach, 'czy znam odpowiedź'?
a ja nie słyszałam pytania
maluję sobie swoją rzeczywistość
skrupulatnie od podstaw
nie ma w niej miejsca na obce oczy
na własne gałęzie, pomroczność demonów
co sen umieram i znikam
i rodzę się ponownie
kradnę im zmysł szósty,
kosztem pozostałych pięciu.
są ze mną tak długo, że mogłabym nazwać je własnymi
nie dałam im imion, a codziennie je pasę
myślami tłustymi
i może to jedyne co mi pozostanie po życiu
bo właściwie czym jest życie?
pluje mi w twarz moje własne odbicie
lustro prawi mi kazania
łykałam dziś łzy
alergia na ludzi? na ptaki? na wiatr?
bo krzyczą i dzwonią mi w uszach, 'czy znam odpowiedź'?
a ja nie słyszałam pytania
maluję sobie swoją rzeczywistość
skrupulatnie od podstaw
nie ma w niej miejsca na obce oczy
na własne gałęzie, pomroczność demonów
co sen umieram i znikam
i rodzę się ponownie
kradnę im zmysł szósty,
kosztem pozostałych pięciu.
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
popioły chaosu
siniaki na nogach, siwe włosy
marmurowa twarz
ciało mnie ogranicza, musi jeść
nosić się
mieszkać gdzieś
zmęczyłam się biegnąc za czymś
już nie pamiętam po co biegnę nawet
celowo zgubiłam cel
a może on sam nie wycelował i chybił
zgubiłam także drogę
siebie też zgubiłam
marmurowa twarz
ciało mnie ogranicza, musi jeść
nosić się
mieszkać gdzieś
zmęczyłam się biegnąc za czymś
już nie pamiętam po co biegnę nawet
celowo zgubiłam cel
a może on sam nie wycelował i chybił
zgubiłam także drogę
siebie też zgubiłam
wtorek, 17 kwietnia 2012
in an hour darkly
zawiązałam na supeł nogi
daleko nie pobiegnę
łudziłam się, że skrzydła pomagają niedorozwiniętej psychice
ogarnąć ten trudny do przełknięcia światostan
tymczasem mam poplątane drogi
za długo patrzyłam w światło, teraz oglądam tylko powidoki
coś co wydaje się odległym snem
lub odległym koszmarem, może przyjść w jednej sekundzie
i tak też przychodzi, jeszcze tej samej chwili
a mój owalny, błękitnozielony duch czeka z otwartymi ramionami
z otwartymi ze zdziwienia ustami
i łyka każdą łzę świętej planety, bo susza jest okrutniejsza niż potopy
daleko nie pobiegnę
łudziłam się, że skrzydła pomagają niedorozwiniętej psychice
ogarnąć ten trudny do przełknięcia światostan
tymczasem mam poplątane drogi
za długo patrzyłam w światło, teraz oglądam tylko powidoki
coś co wydaje się odległym snem
lub odległym koszmarem, może przyjść w jednej sekundzie
i tak też przychodzi, jeszcze tej samej chwili
a mój owalny, błękitnozielony duch czeka z otwartymi ramionami
z otwartymi ze zdziwienia ustami
i łyka każdą łzę świętej planety, bo susza jest okrutniejsza niż potopy
niedziela, 15 kwietnia 2012
na zakręcie
pustostan mózgoczaszki daje mi się we znaki
stukające duchy wyrzucą mnie na bruk
lebensraum zagrożona, nie uwiję gniazda jak to czynią ptaki
w snach wołam o pomoc, w dzień milczę
ja- martwy kruk
los mój w moich rękach a ręce pokaleczone do ości
nie zabije mnie to, co mnie wzmocni
uwierzyłabym w obietnicę raju, ale obcięłam sobie skrzydła
ptak inaczej, okaleczony inaczej
pełna samowolka i tak -
nie mogę o własnych siłach do niego dolecieć
smutne to? nie... - żałosne raczej
jak dziecko, co się cieszy, że wrzuciło piłkę do własnej bramki
wszak gol to gol, samobójstwo wykluczone przez wykluczenie
patrzę w lustro, trudny to widok
zawsze widzę siebie inaczej
największy mój strach, to gdybym tak nie mogła już nigdy zasnąć,
bezsenność - szklana księżniczka, zabójczyni marzeń
więźniów swych męczy torturą i zabija co noc
ten kto nie marzy, umiera po wielokroć.
czwartek, 12 kwietnia 2012
nie-ja
Moje ciało to nie ja.
To 'ona':
ma inne imię,inną twarz i inne emocje
ma nazwisko, matkę ojca, siostry
pracę, kota i kolczyki.
A ja mam tylko dwa kroki do przodu
i jeden nad przepaść.
To 'ona':
ma inne imię,inną twarz i inne emocje
ma nazwisko, matkę ojca, siostry
pracę, kota i kolczyki.
A ja mam tylko dwa kroki do przodu
i jeden nad przepaść.
piątek, 6 kwietnia 2012
cicha zagłada
nie będzie kary za zbrodnię
sama jestem sobie sądem, katem i okrętem -
zakrętem
przelałam krew własną
wsiąkła w ręcznik, rozlała się po kafelkach
po podłodze i pościeli
podzieliłam się
moje ciało to nie ja
święta bogini - matka dzieciobójczyni
chodzą zmysły od drzwi do drzwi
nie znalazły miłości, ten szósty mówi, że coś wie
ale kryje tajemnicę i ślepe trzecie oko
cisza przed sztormem
nic już mnie nie zaboli bardziej, mam twarz i ciało z kamienia
odporne na deszcz, stal i opluwanie
drwijcie ze mnie, pokaleczonej kaleki
jak i ja drwię z was
sama jestem sobie sądem, katem i okrętem -
zakrętem
przelałam krew własną
wsiąkła w ręcznik, rozlała się po kafelkach
po podłodze i pościeli
podzieliłam się
moje ciało to nie ja
święta bogini - matka dzieciobójczyni
chodzą zmysły od drzwi do drzwi
nie znalazły miłości, ten szósty mówi, że coś wie
ale kryje tajemnicę i ślepe trzecie oko
cisza przed sztormem
nic już mnie nie zaboli bardziej, mam twarz i ciało z kamienia
odporne na deszcz, stal i opluwanie
drwijcie ze mnie, pokaleczonej kaleki
jak i ja drwię z was
wtorek, 3 kwietnia 2012
assasin
Serce już nie płonie
ugaszony pożar, potopem splunięcia w twarz
ledwie bije
setka myśli dobiera się do mojego świętego spokoju,
mieszanka wybuchowa, eksplozja już niebawem!
Nie zasłużyłam sobie na to wszystko.
Dlatego też nie mam pretensji do losu w moich rękach.
Nie zasłużyłam na miłość, bezpieczeństwo, dom, dotyk, życie.
Marzę o niej, a jest jak owoc zakazany.
Żyletka - powód doznań niemalże erotycznych.
Kiedyś nią kogoś zabiję. Jeśli nie siebie, wybiorę sobie ofiarę troskliwie, a potem następną, a niniejszy wpis będzie pewnie jednym z dowodów w sprawie o zbrodnię, którą co noc popełniam w snach.
ugaszony pożar, potopem splunięcia w twarz
ledwie bije
setka myśli dobiera się do mojego świętego spokoju,
mieszanka wybuchowa, eksplozja już niebawem!
Nie zasłużyłam sobie na to wszystko.
Dlatego też nie mam pretensji do losu w moich rękach.
Nie zasłużyłam na miłość, bezpieczeństwo, dom, dotyk, życie.
Marzę o niej, a jest jak owoc zakazany.
Żyletka - powód doznań niemalże erotycznych.
Kiedyś nią kogoś zabiję. Jeśli nie siebie, wybiorę sobie ofiarę troskliwie, a potem następną, a niniejszy wpis będzie pewnie jednym z dowodów w sprawie o zbrodnię, którą co noc popełniam w snach.
środa, 28 marca 2012
nox
ciało to już prawie skamielina
cierpliwie czeka na Gwiazd ciepłą noc
jak dzień jasnym tych gwiazd rozkwitem
purpura czernią, a błękit błękitem
południowego nieba
Południca nocą zmienia imię i pokazuje swą moc
uleciały z głowy pamięci wszystkie białe motyle,
teraz ćmy rozpościerają rdzawe
miałki, rozum połyka resztki kapiące ludziom po brudnych twarzach
masz potwora w lustrze, zjeżdżasz po równi pochyłej wojny na słowa krwawe
W migającym świecie nastrojów,
gdzie dźwięk ma dwojaką postać,
zabijam się zawsze dwa razy,
nigdy nie patrzę w oczy,
i jak w tej postaci nie zostać?
piątek, 16 marca 2012
poliamnezja na szlaku pełnym piasków
nie ma
kręgosłupa co by dawał poczucie pionu
w środku gorset nie trzyma nawet
żadnych święt-ości - umoralniania plonu
pusta ta ziemia bez wad i bez zalet
zakopał mi skorpion klucze co upadły
piachem przykryte już ich nie znalazłam
nie słucham nikogo, tylko wycia wiatru
(i deszcz stukający o parapet i pralkę i ptaki)
zbyt głęboko skarb ten zakopany
nikt go nie znalazł, no... może robaki...
czwartek, 1 marca 2012
nie o mnie myśl nadesłana
odrapany sufit z pęknięciami
most płynący rzeką
pootwierane szeroko okna
zamknięte oczy, zajęte łzami
wsłuchane w Ciszę głosy zamilczały na moment
słuchając klątw, aż wierności jej nie przyrzekną
niech płonie stos kart z przeszłości
poprzednie rozdania są dymu nie warte
chciałabym być mieć na moment serce
inaczej otwarte
być
inaczej zamknięta
inaczej samotna
inaczej w tłumie
środa, 22 lutego 2012
Reissende Blicke
wszystko mija
burza, ból głowy, senność, cierpienie i szczęście
brnąć przed siebie, byle do przodu, cel-pal
za placami zgliszcza, pod stopami truchło, przed oczyma - cel
urosła przede mną wielka szyba niczym ekran
jak w wielkim kinie oglądam życie nie swoje
swojego nie mam
wymyśliłam je jak scenariusz, ale ze wsteczną datą
bliscy nieprawdziwi, to tylko aktorzy
miłość odgrywana przez dublera, wszystko jak przystało na niskobudżetową produkcję
publika mnie pożera wzrokiem, ale nie tą ze szklanej szyby
pożera mnie kąt, w który chciałabym się wtopić
od początku oczekiwanie na napisy końcowe staje się nieznośne
i już nawet nadzieja na zwrot akcji minęła dawno
jak wszystko, co mija bezpowrotnie
czwartek, 16 lutego 2012
życie podwójne
podwójną jest grą
zabawą dziecinną w 'kto pierwszy ten lepszy'
urodzaj-nieurodzaj, dalejże: do przodu
po trupach, grą na zwłokę
rzuć okiem na swoje drugie 'ja'
czy dochodzi do głosu
czy trafiasz do celu
bez celu nie tylko ślepiec gotów zabłądzić
twarz rozdeptana na chodniku, udusiła się błotem
rozsypanych po drodze marzeń nikt nie pozbierał
tylko pieniądze zasłużyły na ludzką dłoń..
nieutulenie
snami przykryta rzeczywistość
nieopierzona, niefabularna, wulgarna
drugi raz weszłam do tej samej wody
jest tak samo lodowata i mętna
rogówki i źrenice poprzyklejały się do mnie jak kocie kłaczki do ubrania
i nijak się ich pozbyć
na polach elizejskich mojego blednącego życia
pali się już tylko jedna latarnia
i zapanował chaos - każda myśl sądzi, że racja jest po jej stronie
i krzyczą jedna przez drugą aż mi trzewia czaszki puchną
głosy i oczy, reszta zmysłów mogłaby się nie liczyć, pozostanę więc na nie głucha
wbiję się pomiędzy wódkę a zakąskę
sama stając się ofiarną daniną
nikt mnie jednak nie dotyka, nie połyka
ani nie słucha
wtorek, 7 lutego 2012
prisoner of my box
i takie glupoty mnie zalamuja:
ze jestem dualna i sama sobie winna
ze czasoprzestrzeń pruje mi łeb
ze sie wirtualnie znęcam nad świątynią Bogini
ze mi nie zal i nie zalezy
ze nie uzywam cukru do herbaty ani polskiej ortografii
ze jestem i ofiarą i kaplanem
zabojca i od miecza ginę
więc:
bede do znudzenia powtarzac sobie
zem wyjątkowa pod kazdym potwornym wzgledem
straci mnie
z oczu oko cyklonu
a ja zamkne oczy swoje i nie bedzie wiedziala reka prawa
co lewa czyni
i rewolucje nastąpią jedna po drugiej i nad wszystkim bede sprawowala
królewską pieczę i kontrolę
jesli mi przybedzie wiary a ubedzie wiedzy o tak zwanym zyciu.
czwartek, 2 lutego 2012
gra na organach wewnętrznego niepokoju
wkroczyłam w czwarte siedmiolecie mojego życia
człowiek zmienia się co siedem lat
zmiany sypią mi się na głowę
jak popioły
siwieję więc rytmicznie
stres pożarł mi radość życia i nie chce wypluć
widzę trzewia mojej bezradności, mam nadliczbowe serce, ale nie bije
nienawiść urzędników, koleżanek z pracy i przechodniów na ulicy jest karą za niewydolny mózg!
śmiech na sali
w cichej rozpadlinie pomiędzy lustrem a nekrologiem
pożera mnie ciekawość
co się stało z marzeniami, dlaczego dałam im się rozpłynąć i nie wrócić?
głosy szeptały słowa wyryte w pamięci do krwi i do kości
mam jedną twarz zwróconą do świata
i drugą po wywróceniu na lewą stronę
lepiej nie patrzeć w lustro
nic mnie już nie dotyka, wszystko owiała szklana tajemnica
środa, 25 stycznia 2012
ciemne wody oceanów
czy można kłamać myślami?
grzeszyć przy tym tym co widzi mózg
nie oczami
patrząc, może trzecie oko na coś by się zdało?
Gdy rozum śpi budzą się demony
a ja usypiam swój aż nader często.
Głęboko upadam dna prawie sięgając,
budzę się jednak wciąż we własnym łóżku,
w tramwaju,
w aucie, w zapiętych pasach, na siedzeniu pasażera.
Patrzę na siebie z boku, obserwuję i oceniam.
Mój świat jest dziwnie zimny, ciemny i oddalony ode mnie.
I pewnie egoistką jestem, że tak ciągle o ćmach opowiadam.
Jakby nie istniały jaszczurki i koty, i oczy innych ludzi na mnie nie patrzyły.
Zasnęłam pod iglastym drzewem
i przyśniło mi się życie, o którym nawet marzyć nie umiem.
sobota, 21 stycznia 2012
Land of Dead Sirens
niedziela, 15 stycznia 2012
Popękanymi rękoma pisanie
Popękałam.
Co robić?
Pozbierać się i posklejać
czy wejść na najwyższy dach, skoczyć i rozbić się na pył?
Dlaczego na pył?
Żeby nie przyszło mi do głowy sklejać się.
Znów popękam, łatwiej jeszcze i szybciej, bo klej już nie wystarczy.
Zbyt dużo razy pękałam, widać już szczeliny pęknięć.
Jestem nieszczelna, wszystko ze mnie ucieka.
Mogę zostawić starą powłokę, do której wszyscy się przyzwyczaili, ale pozostanę pusta i spragniona.
A ja chcę wody.
Wody, która mnie napełni, która mnie ogrzeje, napoi i nie ucieknie szczelinami.
Wody, która zmyje pył i odbije światło.
Wszystko jednak wycieka bardzo szybko.
Wszystko dlatego, że dałam się roztrzaskać.
Niech mnie już nikt nie dotyka. Nie chcę ciągle pękać!
"Broken"
DA,3.01.2009)
sobota, 14 stycznia 2012
wieże opuszczonego boga
środa, 11 stycznia 2012
sadyzmy prozy samotności
gdyby zamknięto pustkę w pokoju bez klamek
uciekałaby pustka dziurką od klucza
by co wieczór, co rano i co popołudnie
patrzeć na mnie pustymi oczodołami
kaleczyć i podrzynać gardło wyobraźni chorej
krzyczeć cicho wprost do ucha wewnętrznego
nie masz prawa patrzeć w gwiazdy
ochłapie odzwierzęcy
serce
zdycha mimo, że cały czas bije
nie pęknie już, to popiół przesypuje się w aortach
czujesz ten ból?
a kiedy bardziej?
teraz?
a teraz?
wyssała pustka duszę ze mnie
obnażając trzewia aż do kości
świecę nagościa przed sobą samą
i na wymioty mi się zbiera
niedziela, 8 stycznia 2012
smocza wieża
lunatycznie
zabrakło jednego okrucha cennego
bym mogła w pełni żyć
a tak jestem na granicy
pełzam w ciemnościach
tańczę na linie
i spadam nigdy dna nie sięgając
na granicy życia
wegetacji
lunatykując
nigdzie nie kotwicząc
a głosy jak ćmy natrętnie opowiadają historię o kimś, kto mając skrzydła nigdy gruntu pod nogami nie stracił..
środa, 4 stycznia 2012
asylum
czy milion małych nieistotnych rzeczy zyska na wartości tylko dlatego, że jest ich aż milion?
czy milion ziarenek piasku już tworzy plażę?
odkryłam bowiem dziś swoją własną pustkę
jestem pustostanem!
jak do tego doszło, że się sama opuściłam?
głód miłości też ma swoje konsekwencje
zaczyna się wtedy proces trawienia tkanek duszy
tej własnej oczywiście
nadtrawiona nadgryziona
przez czas i głód
i wiatr w niech hula do woli
świszcząc cierpkie słowa nigdy głośno nie wypowiadane
cisza syczy do ucha kołysankę o śmierci za życia
słyszę krew w tętnicach
w świecie bez luster i zegarów
potopione myśli
nagie, nie mają już nic do ukrycia
pełzają tylko, nie mogąc krzyczeć.
niedziela, 1 stycznia 2012
wypatroszenie
wyprujcie ze mnie melancholię
wytnijcie ją jak usunęliście mi tkanki mózgowe odpowiadające za bycie szczęśliwym mieszkańcem Ziemi
smutek to chwilowa emocja, przychodzi i przemija jak wszystko
a ja odczuwam głęboko pustkę całych Galaktyk, przenika mnie ona i nie skrapla się w łzy
życie straciło smak
wszystko mi jedno
nie boję się już ciemności
ani zbrodni ani kary
zawsze będę tylko opcją, nigdy priorytetem
jestem nieprzydatnym nikomu półmózgiem z którego można się bezkarnie śmiać i szydzić
Boli mnie moje własne żałosne istnienie
wszystko mi jedno
wyprujcie ze mnie strach
i niech zapadną się góry, skoro nie ma rzeczy niemożliwych
2012
Nie rozumiem dlaczego wszyscy wierzą, że zmiana daty coś zmieni.
Nadszedł rozdmuchany, straszny i obfitujący w różne apokaliptyczne proroctwa ROK 2012.
Pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie mi się mylił z poprzednim.
Za ścianą i w głowie głosy.
Te same.
Czuję się kompletnie zdefragmentowana.
Wycięto mi fragment mózgu odpowiedzialnego za pamięć. Nie będę robić bilansu zeszłego roku. Nie ma sensu.
A więc moi drodzy, życie toczy się dalej,
czas biegnie dopóki się nie potknie.
Nadszedł rozdmuchany, straszny i obfitujący w różne apokaliptyczne proroctwa ROK 2012.
Pewnie jeszcze przez jakiś czas będzie mi się mylił z poprzednim.
Za ścianą i w głowie głosy.
Te same.
Czuję się kompletnie zdefragmentowana.
Wycięto mi fragment mózgu odpowiedzialnego za pamięć. Nie będę robić bilansu zeszłego roku. Nie ma sensu.
A więc moi drodzy, życie toczy się dalej,
czas biegnie dopóki się nie potknie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)